Chyba nikt nie ma wątpliwości, że gdyby rządził Tusk, Polska Reprezentacja pokonałaby Mołdawię bez najmniejszego problemu. Niestety – nasi biedni piłkarze poczuli się oszukani przez Premiera Morawieckiego, który obiecał im wielomilionowe premie w Katarze. Postanowili zemścić się w najgorszy możliwy sposób, zawiedli kibiców, a winą obarczą PiS, który nie wypłacił tak bardzo potrzebnych im do życia pieniędzy.
Sprawa ma głębsze dno. Zdezorientowani piłkarze nie potrafią od dawna skupić się na żadnym meczu, ponieważ nieustannie myślą o milionach, które pozwoliłyby im związać koniec z końcem. Nieoficjalnie wiadomo, że Robert Lewandowski dzwonił w tej sprawie do Jarosława Gowina, żeby zapytać o kontakty do parabanków, które pomagają przeżyć od pierwszego do pierwszego.
Z sytuacji cieszy się Mateusz Morawiecki. Dopisał grupę 20 kilku piłkarzy do wielomilionowej grupy Polaków, których udało mu się oszukać. Jak się nieoficjalnie dowiedziałem – w prywatnej rozmowie z Czarkiem Kuleszą mówił, że „niech się cieszą, że na zgrupowaniach mają zapewnioną miskę ryżu”. Zapomniał jednak, że żyjący na skraju ubóstwa ludzie są zdolni do wszystkiego.
Pozytywnym akcentem meczu był na pewno fakt, że polscy piłkarze posprzątali po sobie szatnię i poprosili polskich kibiców o posprzątanie stadionu. Jak się okazało, żaden z polskich kibiców nie używał wulgaryzmów, a człowiek, który wykrzykiwał hasła „Męczy nas piłka” okazał się uchodźcą, który nielegalnie przekroczył granicę z Białorusią.
Okazuje się, że wynik naszej reprezentacji najbardziej przeżywa Fernando Santos. Jak sam mówi, „gdy obejmowałem reprezentację Polski doradzono mi, żebym się nie uśmiechał. Nie było to łatwe, ponieważ pochodzę ze słonecznego kraju, gdzie noce są gorące a zabawa wesoła. Niemniej jednak, psycholog Jan Blecharz, ten sam, który bułką z bananem motywował do dalekich skoków Adama Małysza doradził mi, żebym na konferencjach robił takie miny, jak smutna ryba w płytkim stawie podczas 40 stopniowego upału”. W rozmowie ze mną, Fernando Santos z kamienną twarzą oznajmił, że Polska to wspaniały kraj, w którym PiS każdego dnia daje mu przynajmniej 10 powodów, żeby się nie uśmiechać. To pomaga mu zachować zimną twarz nawet wtedy, gdy Adam Glapiński wygłasza największe ekonomiczne herezje.
Efektem wstydliwej porażki z Mołdawią jest fakt, że nasza reprezentacja jest w rozsypce a jej przyszłość wydaje się bardzo mglista. Kolejny mecz Polacy zagrają z zajmującymi 1 278 934 miejsce w rankingu FIFA Wyspami Owczymi. Jak mi powiedział Premier Morawiecki, PZPN zareagował natychmiast. Nasi działacze skontaktowali się z Naczelnym Pasterzem Wysp Owczych, aby zagrozić, że w przypadku jakiejkolwiek strzelonej przez nich bramki, mogą skończyć w najlepszym przypadku jako wełna, a w najgorszym – jako kebab w krajach Trzeciego Świata. Gdy zapytałem najlepszego napastnika Wysp Owczych, czyli Owieczkę Dolly – jak skomentuje zapowiedzi Polaków, odpowiedział wprost – „no cóż, u nas siano się zgadza”.
W piłkarskich kuluarach krążą plotki, że Fernando Santos, w trybie ratunkowym, powoła Igę Świątek, która ma za zadanie „odbić” naszą Reprezentację od kryzysu. Na początek Iga musi nauczyć się grać w piłkę nożną, ale po pierwszym treningu okazało się, że jest lepsza od ponad połowy naszych zawodników. – „Pokażę tym leszczom jak się gra, bo nie jestem przyzwyczajona do tylu porażek” – pisała podobno wieczorem po treningu do Rafaela Nadala.
Sytuację próbuje ratować Sławomir Peszko i Artur Boruc, których legendarna wydolność i brak potrzeby snu mają pomóc w wypracowaniu siatki kontaktów na Wyspach Owczych. Ich niezwykłe zdolności pomogą w wytropieniu nawet najbardziej mrocznych zaułków, w których noce spędzają nasi najbliżsi rywale. – „Nie wiedzą z kim zadarli” – mówił dla Przeglądu Sportowego Sławomir Peszko, który 20 rok obchodzi swoje 18 urodziny.
7 września nasza Reprezentacja zagra kolejny mecz eliminacyjny do Euro 2024 z Wyspami Owczymi. Dlatego postanowiłem porzucić karierę wokalisty w Polskim Zespole Ludowym i wracam do czynnego uprawiania piłki nożnej. Kilka minut po meczu wysłałem smsa do Fernando Santosa, że jestem do jego dyspozycji i oferuję swoje usługi na pozycji defensywnego napastnika. Odpisał mi „Bomba”. Mam nadzieję, że wyrażał swoją radość z mojego powrotu do piłki nożnej a nie rzecz, którą pozostawił na lotnisku z Mołdawii. To był kolejny artykuł z serii „Pół żartem, pół serio”. Jeżeli chodzi o naszą Reprezentację, to faktycznie – w ich przypadku nie wiadomo, co jest na żarty a co na serio.
Arkadiusz Dąbrowski
oto: opracowanie własne na podstawie: pixabay.com