Czym byłaby współczesna, polska polityka bez wypowiedzi i pomysłów naczelnego stratega z Żoliborza, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego? Polacy nie mieliby się o co kłócić, dziennikarze musieliby pisać o celebrytach i ich wpadkach modowych, a politycy opozycji nie musieliby nic robić, żeby wygrać nadchodzące wybory.

Jego wypowiedzi i poglądy na dobre wpisały się w polityczny pejzaż polskiego, szarego dnia codziennego. Ale co ciekawe, Kapitan Żoliborz pokazuje, że ciągle potrafi zaskakiwać.

Kilka dni temu, w jednej ze swoich wypowiedzi, zapowiedział wzrost świadczenia 500+ do 800 zł od 1 stycznia 2024 roku. Jest to oczywiście program, który sięga znacznie dalej, niż najbliższe wybory parlamentarne, bo ktokolwiek by ich nie wygrał, będzie kontynuował tą politykę socjalną.

Ja się zastanawiam, jak wyglądać będzie ten program w 2050 roku? Wyobraźmy sobie taką sytuację. Rozpoczyna się 10 kadencja rządu PiS z rzędu. Z 500+ została tylko nazwa. PiS przed każdymi wyborami tak podwyższał kwotę świadczenia, że wynosi ona teraz 7000 zł. i nawet Jarosławowi Gowinowi zaczęło w końcu starczać do pierwszego. Jest wyższa niż minimalne wynagrodzenie w Polsce, w związku z czym, wielu rodaków zawiesiło swoją aktywność zawodową i nie pracuje. Dodatkowo, żeby sięgnąć po nową grupę wyborców, zaczęto wypłacać świadczenia także na „żadne dziecko” dla rodzin i związków nieformalnych, które nie lubią lub nie planują mieć dzieci. Świadczenie wypłacane jest nawet dla zwierzaków domowych. Każda, przeciętna polska rodzina ma co najmniej 10 psów i 10 kotów. Bogaci płacą 99% podatków a w narodzie zapanowała ogólnopojęte poczucie sprawiedliwości, że w końcu wszyscy mają tyle samo, niezależnie od tego czy pracują czy nie pracują. To nic, że nikogo na nic nie stać, a cena kilograma pomidorów jest wyższa od ceny najnowszego modelu Mercedesa. Najważniejsze – żeby nie zabrakło pieniędzy dla dzieci, bo to one będą stanowić o przyszłości narodu polskiego. Dzieci, patrząc na ten „dobrobyt”, przestają się uczyć, bo przecież państwo zacznie im także wypłacać 500+ po ukończeniu 18 roku życia.

Brzmi jak ponura, nierealna wizja? Nie sądzę. Nieustanne rozdawnictwo pieniędzy doprowadzi prędzej czy później wiele dziedzin naszego życia do katastrofy. A wszystko po to, aby kupić głosy Polek i Polaków w nadchodzących wyborach parlamentarnych i przykryć afery, o których w mediach narodowych nie usłyszycie.

Nikt dzisiaj nie mówi o tym, że jako pierwsi w historii świata i naszej galaktyki – PiSowcy przeprowadzili wybory, które się nie odbyły i wydali na nie 70 mln zł, że dali szansę nowym twarzom w polityce jak Misiewicz i Obajtek, wspierali najbardziej wykluczoną ekonomicznie grupę czyli reprezentację Polski w piłce nożnej, efektywnie zaprzyjaźnili się z sympatycznym, toruńskim redemptorystą czy bez problemu utworzyli nowe państwo, czyli San Escobar. To tylko kilka przykładów aktywnych działań obozu Zjednoczonej Prawicy, których oczywiście jest znacznie więcej.

Waloryzacja świadczenia 500+, jak wszystko w życiu, będzie miała swoje plusy i minusy. Dodatkowy, niewypracowany pieniądz w obiegu spowoduje utrzymywanie się wysokiej inflacji, co z kolei będzie miało swoje przełożenie na raty kredytów hipotecznych. Znacznie bardziej efektywne dla polskiej gospodarki byłoby systemowe wsparcie tych, którzy chcą więcej pracować, np. poprzez niepobierania podatków i składek od każdej wypracowanej nadgodziny. Nie może być tak, że aparat państwa traktuje jednakowo tych, którzy ciężko pracują i tych, którzy świadomie wybierają leniuchowanie na kanapie.

Dzisiejszy rynek pracy jest rynkiem pracownika. Przy odrobinie chęci, można znaleźć dobrą pracę za godziwe wynagrodzenie. Nie potrzebujemy, żeby państwo nam ciągle coś dawało. Niech po prostu przestanie zabierać.

Arkadiusz Dąbrowski

zdjęcie: oprac. własne na podstawie pixabay.com