Gdyby był aktorem, grałby niewątpliwie rolę czarnych charakterów. To on wystąpiłby jako Lord Voldemort w Harrym Potterze, jako Joker w Batmanie, byłby rekinem w filmie „Szczęki”, wcielałby się w rolę hrabiego Draculi czy też latałby z piłą łańcuchową jako Freddy Krueger. Szanowni Państwo – przedstawiam Wam Dartha Vadera polskiej polityki – Łukasza Mejzę.

Analogii pomiędzy tymi dwoma postaciami jest naprawdę wiele. Łukasz Mejza, niczym Darth Vader, zaczynał swoją karierę po jasnej stronie mocy jako kandydat na posła partii demokratycznej. Jednakże zachwycony intelektem Jacka Sasina i Marka Suskiego, przeszedł na ciemną stronę mocy, przyjmując tytuł naczelnego uzdrowiciela naszego kraju. Złośliwi nadali mu wtedy przydomek Mejzus Chytrus.

Skompromitowany po serii artykułów Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski, podał się do dymisji z funkcji wiceministra sportu i stał się posłem drugoplanowym, przypominając czasem o sobie mało eleganckimi atakami na Donalda Tuska. Na jednej z konferencji prasowych, ten urodzony w 1991 roku poseł oświadczał, że stał się ofiarą pomówień i „największego” ataku politycznego po 1989 roku.

Kiedy wszyscy myśleli, że jest już po Mejzie, że nie ma szans na odbudowanie swojej reputacji, że w polityce jest skończony, światło dzienne ujrzała umowa Partii Republikańskiej z Prawem i Sprawiedliwością, która gwarantuje mu drugie miejsce na liście PiSu w nadchodzących wyborach parlamentarnych.  

Jak wyglądać może zatem lista „prawych” i „sprawiedliwych” z Mejzą w składzie? Pierwsze miejsce niewątpliwie zagwarantowane jest dla szefa lubuskich struktur PiSu Marka ASTa. Drugie miejsce – zgodnie z umową koalicyjną – Łukasz Mejza. Trzecie miejsce to Elżbieta RAFALSKA. 4 – ktoś z południa województwa – zapewne Jerzy MATERNA. 5 – północ – Władysław DAJCZAK, 6 – południe – Jacek KURZĘPA, 7 – północ – Elżbieta PŁONKA. Jest jeszcze ambitna Małgorzata Gośniowska – Kola, niewybieralny Sebastian Pieńkowski i wielu innych, którzy na pewno widzieliby się w ławach sejmowych.

Najbardziej szkoda mi posła Jerzego Materny, z którym co prawda nie zgadzam się w wielu kwestiach światopoglądowych i programowych, ale doceniam fakt, że w przypadku lubuskich inwestycji, potrafi się wznieść ponad podziały polityczne i skutecznie lobbować w Warszawie na rzecz lubuskich spraw. Start Łukasza Mejzy może sprawić, że zabraknie dla niego miejsca w Sejmie. Na pewno tego miejsca zabraknie dla Jacka Kurzępy, który nie zbudował swojej drużyny w szeregach PiSu i pewnie przepadnie w otchłani zapomnienia. Być może za jakiś czas znowu przeczytamy jego rozpaczliwe maile do Michała Dworczyka.

Ostatnimi dniami poseł uzdrowiciel znowu dał o sobie znać. Ci okrutni dziennikarze Wirtualnej Polski odkryli, że w Banku PKO BP zatrudniony został Franek Przybyła, asystent posła uzdrowiciela, który jako podają media – osobiście miał dzwonić do rodziców chorych dzieci i namawiać ich na nowatorską terapię. Mnie osobiście ta informacja ucieszyła. Pomyślałem sobie, że jeżeli największy polski bank zatrudnia fachowca z firmy, której oficjalne hasło mówiło „Leczymy nieuleczalne”, to tylko kwestia czasu jak uleczą inflację, polską gospodarkę i ceny energii. Niestety, po raz pierwszy w historii i swoim życiu, Jacek Sasin zaskoczył samego siebie i zrobił coś, co mu się udało. Otóż jego interwencja sprawiła, że pożegnał się z pracą Franek Przybyła.

I teraz PKO BP szuka nowego kandydata na stanowisko Frania Przybyły. Oferta skierowana jest do wszystkich kolegów Łukasza Mejzy, którzy mają co najmniej dwuletnie doświadczenie w tym fachu albo wykażą się co najmniej nagraniem swojego uwielbienia dla obozu Zjednoczonej Prawicy na Tik Toku.

To był artykuł z serii „Pół żartem, pół serio”. Niestety poza ostatnimi dwoma zdaniami – pozostała część jest na serio.

Arkadiusz Dąbrowski